że <br>dziś niedziela, niespodzianek wiela (i takiego może <br>chcieć niebrzydka i niegłupia psycholożka!), skrzywił <br>się nawet uprzejmy zwykle Kaziu i nie zdziwił (radośnie) <br>Rylec. Od progu zadudniło, że kto chce, może iść <br>ze mną na ryby. Wrzasnęli wreszcie, niby uradowani (akurat <br>kierownik pozwoli), żeby ukryć śmiech - Rybka z wędką, <br>można pęknąć! I tak dalej - od progu, i tak <br>dalej - z sypialni, bez sensu, radośnie do siódmej piętnaście.<br>Gimnastyki w niedzielę nie było.<br>Kierownik oczywiście nie poparł zamiarów Rybki i zapowiedział <br>bezkrwawe i humanitarne gry i zabawy na terenie do obiadu, po <br>obiedzie plażę, potem kino. Wcześnie, przed kolacją.<br>- Hip hip hura