Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
nlc? Ach, proszę mi wybaczyć... Ja wiem, że nie miałam prawa tu przyjść... Boże, co robić? Co robić?

Ojciec stał przez chwilę bez ruchu, jak gdyby się wahał, i nagle nieśmiało pogłaskał ją po włosach.

- Przecież Aliosza się znajdzie... Niech pani nie rozpacza... Na pewno się znajdzie...

Kawrygina spojrzała wzrokiem pełnym wdzięczności i chciała pocałować dłoń, która ją pogłaskała, ale ojciec w porę ją cofnął.

- Pan ma żal do nas... Pan ma żal... Ja rozumiem...

- Co pani chce przez to powiedzieć?

- Ach, ta historia w Nowych Sokolnikach... Pan pewno myślał, że mój mąż popierał tego... No, wie pan... tego Markowa... "Sztundystę
nlc? Ach, proszę mi wybaczyć... Ja wiem, że nie miałam prawa tu przyjść... Boże, co robić? Co robić?<br><br>Ojciec stał przez chwilę bez ruchu, jak gdyby się wahał, i nagle nieśmiało pogłaskał ją po włosach.<br><br>- Przecież Aliosza się znajdzie... Niech pani nie rozpacza... Na pewno się znajdzie...<br><br>Kawrygina spojrzała wzrokiem pełnym wdzięczności i chciała pocałować dłoń, która ją pogłaskała, ale ojciec w porę ją cofnął.<br><br>- Pan ma żal do nas... Pan ma żal... Ja rozumiem...<br><br>- Co pani chce przez to powiedzieć?<br><br>- Ach, ta historia w Nowych Sokolnikach... Pan pewno myślał, że mój mąż popierał tego... No, wie pan... tego Markowa... "Sztundystę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego