patrzyli na Ayę. To był głos szaleńca, ale tej nocy wszyscy byli szaleni. Tańczący zaczęli okrążać Ayę - królowie, żebracy, damy, prostytutki, zwierzęta...<br>Aya nacisnęła guzik alarmu, który zawsze nosiła przy pasku. Wycie syreny zagłuszyło muzykę. Na dziedziniec wpadli ochroniarze przebrani za psy, rzucili się na szalonego krzyczącego młodzieńca w przypudrowanej peruce i aksamitnym stroju.<br>Po kilku minutach dowódca ochrony, wilk z otwartą, pełną zębów paszczą, odprowadził Ayę na bok.<br>- To wariat - powiedział. - Myślał, że pani jest śmiercią. Wszystko jest w porządku, ale lepiej, żeby pani zmieniła strój. Podobno kiedyś na balu pojawiła się śmierć ubrana na czerwono i stąd to całe