w posagu dwupokojowe mieszkanko na Kruczej. Była bardzo młoda, małomówna, zahukana i nie najlepiej sobie dawała radę z gospodarstwem. Było wiele wdzięku w delikatnej twarzyczce jak z kamei i w dużych niebieskich oczach, którymi wodziła za Jelonkiem. Zauważyłem od razu, że go kocha pierwszą, naiwną miłością, co mnie złościło, bo pewny siebie byk traktował ją jak służącą. Gdybym był silniejszy, a Jelonek trochę słabszy, dałbym mu w pysk, widząc, jak biedna dziewczyna wlewa w siebie ze wstrętem wódkę, żeby mu się przypodobać. Już dawniej u nich nocowałem, jak to było wtedy w zwyczaju. Teraz postanowiłem przenieść się tam na czas pewien, dopóki