Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
ich aż po szyje pękata mleczna pierzyna, zdążyłem jeszcze ujrzeć kształtną postać, ciężkie pełne piersi, ustępujący miękko wypukły brzuch, doskonałe w swojej krągłości biodra i pulchne uda,
i wkrótce zniknęli: biel pochłonęła biel i pozostał tylko ruch i głos, ale i one pogrążały się niespiesznie w ubijanej ich ciałami śnieżnej pianie,
ale okazało się to tak natarczywe, że mimo woli, czując, jak wilgotnieję od środka, ścisnęłam uda i pośladki, i dokonałam wyboru, to dziewczęce we mnie zatryumfowało, i już nie sama wspinałam się na to strome zbocze, i przeczuwałam, że lada chwila spełznie z niego lawina spiętrzonej wysoko mgły, która nas
ich aż po szyje pękata mleczna pierzyna, zdążyłem jeszcze ujrzeć kształtną postać, ciężkie pełne piersi, ustępujący miękko wypukły brzuch, doskonałe w swojej krągłości biodra i pulchne uda,<br>i wkrótce zniknęli: biel pochłonęła biel i pozostał tylko ruch i głos, ale i one pogrążały się niespiesznie w ubijanej ich ciałami śnieżnej pianie,<br>ale okazało się to tak natarczywe, że mimo woli, czując, jak wilgotnieję od środka, ścisnęłam uda i pośladki, i dokonałam wyboru, to dziewczęce we mnie zatryumfowało, i już nie sama wspinałam się na to strome zbocze, i przeczuwałam, że lada chwila spełznie z niego lawina spiętrzonej wysoko mgły, która nas
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego