nagle doleciał mnie jakiś zapach. Nikły, delikatny, znajomy zapach, kojarzący się ze szpitalem. <br>Zmartwiałam. Miękka rękawica duńskiego policjanta... Temu facetowi coś upadło! Pułkownik nie podał hasła!...<br>Bez sekundy namysłu otworzyłam drzwi i wysiadłam. Facet też wysiadł. Patrzył na mnie tępo, wyraźnie nie mając pojęcia, co teraz zrobić.<br>- Musi pan iść piechotą, i to szybko, jeśli ma pan zdążyć - poradziłam mu życzliwie. - Ja tu poczekam, może mi kto da trochę benzyny. Może pana nawet jeszcze dogonię. No, niech pan leci!<br>- Tak, ma pani rację - powiedział z niejaką ulgą i ruszył w stronę Palmir prawie kłusem.<br>Zapaliłam papierosa i patrząc za nim, powoli