dwunaste piętro, jazgot klaksonów i zniekształcone echo megafonu z dziedzińca, gdzie kolejna grupka entuzjastów demonstruje w obronie fok, delfinów, a może Litwinów? Powierzchnia mlecznych kloszy wielkich lamp niczym zamglone zwierciadło ukazuje zmrużone, okrutne oczy zebranej wokół stołu piętnastki.<br>Anglik siedzi tym razem między Neilem, australijskim filozofem, a Beth, która ma piegowate plecy i z sobie wiadomych, jak na Amerykę niezwykłych powodów nie nosi stanika. Beth ma małą, kształtną, gadzią czaszkę i nieustannie skubie wargę, a kiedy pisze, jak Joyce kuli się w znak zapytania, przez co na oczy spada jej grzywka rudawoczarnych włosów, przeszkadzając jej stawiać znaki. Beth jest niewielka, jej