megalomanię popadł Rurka<br>i zaraz zrobił się bezczelny.<br>Kpił ze Szmaciaka w żywe oczy,<br>a gdy się ten na niego boczył,<br>to mówił doń: Zakuta pało!<br>Czy wiesz, co by się z tobą stało,<br>jeślibyś we mnie nie miał druha?<br>Do dziś byś jeszcze konia ruchał,<br>a przed Wardęgą, tym pierdołą,<br>jak małpa skakałbyś wokoło!<br>Więc przestań krzywić głupi pysk swój<br>i mnie ucałuj, a nie pyskuj!<br>Tu Szmaciak padał mu w ramiona<br>i wołał: Chłopie, niech ja skonam!<br>Chociaż masz ozór zadzierzysty,<br>to my - kamraty! Vivat Skisłe!<br><br>Lecz choć był Szmaciak tak otwarty,<br>z wolna zaczęły Rurki żarty<br>zachodzić mu