Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
u nas znalazł, to niech pan siada, proszę. - Co mógł innego powiedzieć, sam zaś usiadł demonstracyjnie, założył nogę na nogę. Szkoda, że pośpieszył się z papierosem. Hrehor, tak jak mówił, przysiadł na brzeżku krzesła, czapkę wsunął pod pachę. Nie patrząc na Jassmonta, jakby ponad nim powiedział: - Drewno się ma. Świerk, pierwsza klasa, brzoza, sosna, dębina, dobra fura będzie. Na festmetry, a niech tam, po co komu takie liczenie. Okazyjnie odstąpię.
- Ile? Jaki koszt? - szybko przerwał pytaniem Jassmont. Nie wierzył w okazję, wyczuwał podstęp. Wszystko ma swoją cenę. Teraz fura drewna to skarb.
- Ale pan ostry, od razu rachunki, ja chcę z dobrego
u nas znalazł, to niech pan siada, proszę. - Co mógł innego powiedzieć, sam zaś usiadł demonstracyjnie, założył nogę na nogę. Szkoda, że pośpieszył się z papierosem. Hrehor, tak jak mówił, przysiadł na brzeżku krzesła, czapkę wsunął pod pachę. Nie patrząc na Jassmonta, jakby ponad nim powiedział: - Drewno się ma. Świerk, pierwsza klasa, brzoza, sosna, dębina, dobra fura będzie. Na festmetry, a niech tam, po co komu takie liczenie. Okazyjnie odstąpię.<br>- Ile? Jaki koszt? - szybko przerwał pytaniem Jassmont. Nie wierzył w okazję, wyczuwał podstęp. Wszystko ma swoją cenę. Teraz fura drewna to skarb.<br>- Ale pan ostry, od razu rachunki, ja chcę z dobrego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego