z moich przyjaciółek, korzystając również z nieobecności jej męża. Zapraszałam telefonicznie ja, z tym, że obliczyłam numer domu "na oko" licząc od ulicy - i zaprosiłam wszystkie te panie do sąsiada mojej przyjaciółki, o czym nie miałam zielonego pojęcia.<br>W międzyczasie, to znaczy w trakcie tygodnia dzielącego oba te "przyjęcia", sława pierwszego zdobyła środowisko i wielu mężczyzn, a głównie scenarzystów, pisarzy, reżyserów i mężów, błagało o wpuszczenie choć na chwilę, ukrycie pod łóżkiem, w kominku czy gdziekolwiek; chcieli być kelnerami, kierowcami itd., itd. Nic z tego. Żaden nie został dopuszczony. Nawet mężowie i narzeczeni "odwożący" byli niemile widziani...<br>No więc, kolejnej soboty