pokojowym ("bonończyk w izbie, a kundel do psiarni, szpilka w pułtynku, widły w masztarni miejsce swe mają") 2. Tym razem jednak sprawa skończyła się dla chartów tragicznie.<br>Puenta opowieści o ich losie polega, jak wiadomo, na tym, iż śledztwo poprowadził sam wielki łowczy carskiego dworu, Kiryło Gawrylicz Kozodusin, który małego pieska swej znajomej uznał za samicę jelenia:<br> <q>Jak śmiesz, krzyknął Kiryło piorunowym głosem, Szczuć wiosną łanię kotną tuż pod carskim nosem?</> Czynownik daremnie się zaklinał, że zwierzę było psem, nie zaś jeleniem. Również bowiem sprowadzony na miejsce "przestępstwa" policmajster wziął stronę "carskiego jegermajstra", uznając Kozodusina za lepszego eksperta od skromnego urzędnika