Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
niedorzecznie zakłócił ją cień panny Kazimiery.

Zatrzymałem się przy budzie Nory, która uśmiechnęła się do mnie unosząc górną wargę, tak jak Wala Kisłowa.

- Do widzenia, Nora, powiedziałem szeptem - do widzenia... Zostajesz tutaj z Poliną... Bądź dla niej dobra... Ja, twój pan, każę ci, żebyś była dla niej dobra... Rozstajemy się, piesku! Do widzenia...

Wieczorem Jewdokia odwiozła nas na stację. Z nią także widzieliśmy się po raz ostatni. Zbliżała się rocznica śmierci Jegora, wyprosiłem więc od matki trzy kopiejki i dałem Jewdokii mówiąc:

- Kup za to "siemieczek" i posyp nimi grób Jegora... To... ode mnie... Zamiast kwiatów... On tak lubił "siemieczki"...

Matka
niedorzecznie zakłócił ją cień panny Kazimiery.<br><br>Zatrzymałem się przy budzie Nory, która uśmiechnęła się do mnie unosząc górną wargę, tak jak Wala Kisłowa.<br><br>- Do widzenia, Nora, powiedziałem szeptem - do widzenia... Zostajesz tutaj z Poliną... Bądź dla niej dobra... Ja, twój pan, każę ci, żebyś była dla niej dobra... Rozstajemy się, piesku! Do widzenia...<br><br>Wieczorem Jewdokia odwiozła nas na stację. Z nią także widzieliśmy się po raz ostatni. Zbliżała się rocznica śmierci Jegora, wyprosiłem więc od matki trzy kopiejki i dałem Jewdokii mówiąc:<br><br>- Kup za to "siemieczek" i posyp nimi grób Jegora... To... ode mnie... Zamiast kwiatów... On tak lubił "siemieczki"...<br><br>Matka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego