się,<br>Nie krytykował i nie wychylał się.<br><br>Aż dnia pewnego, tak jak należy,<br>W biurze zjawili się trzej kontrolerzy.<br>Pyzio podrapał się w równiutki przedział,<br>Gęsto tłumaczył się, że nic nie wiedział,<br>Że nic nie słyszał i nic nie widział,<br>Bo tylko własny prowadził wydział.<br>Że z dyrektorem wódki nie pijał,<br>Że kasę zawsze skrzętnie omijał,<br>Że z sekretarką przecież nie on żył...<br>I dyrektora całkiem pogrążył.<br><br>Myślał, że z tego będzie niewypał,<br>Tymczasem jego i siebie wsypał.<br>W swoich rachubach widać pomylił się,<br>I ani spostrzegł się, jak już wychylił się.<br>Z biura spocony wyszedł i blady -<br>Nie tylko z