po drugiej stronie i<br>prowadząc niemal w prostej linii przez kępę do brzegu rzeki, gdzie<br>przybijał prom. Na wale zatrzymaliśmy się i matka rozglądając się po<br>rzece, powiedziała:<br> - Popatrz no, jest czy go nie ma.<br> - Stoi, o, tam.<br> - Ale przewoźnik czy jest? Rano prom tak samo stał, a ten zaraza<br>pijany w krzakach spał. By go ludzie nie wywlekli, to byśmy czekali nie<br>wiadomo dokąd, póki nie wytrzeźwieje. A wódką aż po rzece śmierdziało,<br>kiedy nas przewoził.<br> Staliśmy wciąż na tym wale, niby rozglądając się za przewoźnikiem,<br>lecz matka rozglądała się po całej równinie, jaka się przed nami<br>roztaczała. A nawet