Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
mgnieniu oka zorientował się w sytuacji, poprawił na nosie binokle i pokiwał z wyrzutem głową:

- Ech, ludzie, ludzie!...

Ojciec pokornie spuścił głowę, wyszedł z balii i włożył swoją burkę. Matka dziwnie jakoś skurczyła się w sobie i spoglądała na Jurczemkę z bezradnym zdziwieniem.

Doznałem uczucia ulgi, jak po burzy z piorunami, przed którymi zawsze chowałem głowę pod poduszkę.

Jurczenko nieporadnie komicznym, a zarazem rozbrajającym ruchem rzucił się przed matką na kolana i zadeklamował z patosem:

Lubię burzę w początku maja...

Po czym zerwał się z kolan łapiąc w powietrzu spadające binokle, objął matkę i ciągnął dalej:

- A teraz nie maj, tylko
mgnieniu oka zorientował się w sytuacji, poprawił na nosie binokle i pokiwał z wyrzutem głową:<br><br>- Ech, ludzie, ludzie!...<br><br>Ojciec pokornie spuścił głowę, wyszedł z balii i włożył swoją burkę. Matka dziwnie jakoś skurczyła się w sobie i spoglądała na Jurczemkę z bezradnym zdziwieniem.<br><br>Doznałem uczucia ulgi, jak po burzy z piorunami, przed którymi zawsze chowałem głowę pod poduszkę.<br><br>Jurczenko nieporadnie komicznym, a zarazem rozbrajającym ruchem rzucił się przed matką na kolana i zadeklamował z patosem:<br><br> Lubię burzę w początku maja...<br><br> Po czym zerwał się z kolan łapiąc w powietrzu spadające binokle, objął matkę i ciągnął dalej:<br><br>- A teraz nie maj, tylko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego