szkolną w granatowej sukience i pończochach <br>w prążki<br>Uciekła wtedy z sali gimnastycznej, przybranej na bal kolorową, <br>poskręcaną w harmonijkę krepiną, chodziła długo <br>po ciemnych ulicach, by usiąść o nagle nocnej godzinie <br>w kucki przed domem; objęła ramionami kolana i rozpłakała <br>się. I ten jej płacz usłyszała mama.<br>Od tamtego płaczliwego, "prążkowanego" wieczoru, <br>jak go nazwały, znalazła Dominika wspólny język z mamą.<br>A skończył się ów wieczór (noc) tak, że <br>Dominika, o którejś jeszcze ciemniejszej niż jej <br>pierwsza, samotna, godzinie, poczuła się tą odpowiedzialną, <br>silniejszą; i przejęta już nie swoją dziecinną, <br>a mamy dorosłą rozpaczą, zaczęła ją pocieszać <br>i tulić jak