Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
prawą ręką do zatrzasku między fotelami, odpiąłem pas Wójcika, zahamowałem i kazałem mu wysiadać.
- Otwórz mi drzwi - poprosił. - Nie poradzę sobie.
- Żartujesz.
Omega była przestronna; musiałbym prawie położyć głowę na jego kolanach, żeby sięgnąć do klamki.
- Pojedźmy razem do tego adwokata - zaproponował przymilnie. Już się mnie nie bał, rozumiał mój plan. - Pogadajmy. Inaczej nie wygrzebiesz się z tego zamachu.
- A ty z próby zabójstwa.
- Nie było żadnej próby.
- Wrak ściągnie policja. Będzie można sprawdzić, czy ktoś majstrował przy przewodach, zamówić ekspertyzę.
- Nic nie wykaże. Ten trup jest cały przerdzewiały.

Zastanowiłem się.
- Fakt. Ale porwania też nie było. Pan Wójcik przewrócił się
prawą ręką do zatrzasku między fotelami, odpiąłem pas Wójcika, zahamowałem i kazałem mu wysiadać. <br>- Otwórz mi drzwi - poprosił. - Nie poradzę sobie.<br>- Żartujesz.<br>Omega była przestronna; musiałbym prawie położyć głowę na jego kolanach, żeby sięgnąć do klamki. <br>- Pojedźmy razem do tego adwokata - zaproponował przymilnie. Już się mnie nie bał, rozumiał mój plan. - Pogadajmy. Inaczej nie wygrzebiesz się z tego zamachu. <br>- A ty z próby zabójstwa.<br>- Nie było żadnej próby. <br>- Wrak ściągnie policja. Będzie można sprawdzić, czy ktoś majstrował przy przewodach, zamówić ekspertyzę.<br>- Nic nie wykaże. Ten trup jest cały przerdzewiały. <br><br>Zastanowiłem się.<br>- Fakt. Ale porwania też nie było. Pan Wójcik przewrócił się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego