ognia<br>mężnieją uparte plecy.<br>Jak wódz na zdobycie fortecy<br>idziemy co dnia.<br>I nieraz trafia nas ostrze<br>bijących w prawo i w lewo,<br>by były rzeczy najprostsze:<br>mięso, chleb, drzewo.<br><br>Na wiosnę śpiewną od ptaków,<br>kiedy się rzeka rozzłoci,<br>patrzymy z mostu, jak "Krakus''<br>mknie pod banderą do Młocin.<br>Dym pląsa w komina lufie,<br>bryzg srebrny strugą wypryska<br>i sternik nuci na rufie:<br>"Maryśka moja, Maryśka''.<br>Czasem bandera się wytrze,<br>poplami z samego rana.<br>Nie krzyczcie. Plamy najbrzydsze<br>obmyje woda wiślana.<br><br>Wolno dojrzewa człowiek. Wiele mu trzeba męstwa,<br>aby się nie dać wiatrowi i rosnąć w górę i w głąb,<br>by