mur gorzelni. Obok niego stanęła Iskra, krzywiąc wąskie wargi w swym zwykłym, strasznym uśmiechu. Mistle, Asse i Reef odeszli w prawo. Giselher został pośrodku, wpatrzony w łowcę nagród spod zmrużonych powiek.<br>- No, dobra, Szczury - Bonhart rozejrzał się na boki, spojrzał w niebo, potem uniósł miecz i popluł na ostrze.<br>- Jak pląsać, to pląsać. Graj, muzyko!<br>Skoczyli ku sobie jak wilki, błyskawicznie, cicho, bez ostrzeżenia. Zawyły w powietrzu klingi, wypełniając uliczkę jękliwym szczękiem stali. Początkowo słychać było tylko szczęk kling, westchnienia, jęki i przyspieszone oddechy. <br>A potem, nagle i niespodziewanie, Szczury zaczęły krzyczeć. I umierać.<br>Reef wyleciał z kłębowiska pierwszy, plasnął plecami