Co rychlej. Nie podoba mi się to miejsce. <br>Reynevan był absolutnie pewien, że wracają po własnych śladach, tą samą drogą, którą przyszli. A jednak po chwili przed nosami wyrosło im strome zbocze parowu. Szarlej bez słowa zawrócił, skręcił w drugi wąwóz. Po paru krokach tu także zatrzymała ich pionowa, najeżona plątaniną korzeni ściana. <br>- Niech to diabli porwą - sapnął Szarlej, zawracając. - Nie rozumiem... <br>- A ja - jęknął Reynevan - boję się, że tak... <br>- Nie ma wyjścia - warknął demeryt, gdy po raz kolejny utknęli w ślepym zaułku. - Musimy zawrócić i przejść przez cmentarzysko. Szybko, Reinmarze. Raz, dwa. <br>- Poczekaj - Reynevan schylił się, rozejrzał, szukając ziół. - Jest