jej <br>nie ma, że zapomniała o posiłku, udawała cokolwiek <br>i wyczuwając nieomylnie szóstym zmysłem, kiedy pani <br>Dorota zaciśnie usta w szparkę, co miało oznaczać, <br>że ma dość babki fanaberii i że odchodzi, stawała <br>przed nią w półotwartych drzwiach, mówiła sucho, <br>bez uśmiechu "dziękuję", brała tacę i odwracała <br>się do gospodyni plecami. Pani Dorota nawet nie wzdychała, <br>na dole tylko, już w kuchni, energiczniej i głośniej <br>poczynała sobie z garnkami.<br> Rytuał milczących spotkań był <br>niezmienny od lat. Dokładnie o drugiej babka odnosiła tacę <br>do małego pokoju gospodarczego, głośno zamykała drzwi <br>do siebie, i nie było jej dla nikogo do trzeciej czterdzieści <br>pięć