z nosa pieg; los tak zrządził, że na tym miejscu uformował się z czasem nowy, wielekroć potężniejszy.<br>Gdy w duszy mojej zagościł pierwszy wirus uczucia, byłem od niej niższy o pół głowy. Wyobraźcie sobie męki człowieka tak upośledzonego! Oszukiwałem. Chodziłem przy niej na palcach, do butów wkładałem zwinięte gazety, prostowałem plecy, aż mi w szyi trzeszczało. Doganiałem ją z trudem centymetr po centymetrze.<br>Nikt się tak nie troskał jej rozwojem fizycznym jak ja. Jej piersi, małe, twarde i wesołe, są właściwie moim dziełem. Poświęciłem im wiele myśli i uwagi. Ulegałem straszliwym lękom, że nie dojrzeją, że nagle zanikną, że już się