jedzie, ale widocznie nie tak, jak się spodziewał, bo w tym jego<br>wzroku pełnym lśniącej karej maści, gdy spoglądał w moją stronę, kryło<br>się nie tyle pragnienie, abym pochwalił urodę konia, ile prośba o<br>wsparcie.<br> Chociaż, czy ja wiem, może za tym pomawianiem go o bezradność kryła<br>się moja własna płochość, zwykła trwoga zajęcza, która żyje w człowieku<br>swoim własnym życiem, bierze się z niczego, która sama sobą się<br>straszy, lecz to może ona przywiązuje nas tak silnie do życia. Bo<br>ojciec, ten mój milczący zwykle ojciec, miał jedynie zaufanie do<br>własnej wyobraźni, do świata, który sam sobie stworzył, w którym