upragnione.<br> Kolejny nalot zmusił jednak Iw do zejścia do schronu. Siedziała w piwnicy, słuchając odległego łomotu i wycia syren... Wokół zbiegli się wystraszeni, szarzy z niepewności ludzie. Milczeli lub modlili się bezgłośnie, a jeżeli już rozmawiali, to szeptem, jakby to był kościół, a nie schron. Nie wiadomo, kto puścił wówczas plotkę, że głośne rozmowy sprowadzają niemieckie samoloty.<br>Wybałuszone z przerażenia oczy, wpółrozwarte usta, ciężkie oddechy przypominały Iw tamte przycupnięte na gzymsach przestraszone gołębie, których podgardla też dygotały ze strachu... Niespodziewanie poczuła się pewniejsza. A ludzie wokół wydali jej się jakby bliżsi i bardziej zrozumiali. Mrugnęła pokrzepiająco do Julii, która siedziała tuż