po wizycie u kardynała! Skryty z pana człowiek i uparty. W każdym razie winszuję! Winszuję!<br>Zaniemówiłem. Po raz drugi doświadczyłem tego samego uczucia, co czytając list Campillego. Jeszcze raz wszystko zawirowało. Coś, co wydawało mi się przywidzeniem, ukazywało się ponownie, znacznie wyraziściej. Radość, którą teraz odczułem, Przypominała tę, której doznałem po pierwszej wizycie u monsignora Rigaud. Nadal nie mogłem pojąć, co takiego zaszło, ale wszystkie sygnały, które otrzymałem od rana, były jednoznaczne. Nadzieja zamieniała się w pewność. Nie mogłem jej dłużej barykadować dostępu do siebie. Coś zaczęło mnie tkliwie łaskotać w oczach i to właśnie pozwoliło mi nad sobą zapanować. Wstałem.<br>- Zajrzę