sobie, że stoję na mostku kapitańskim i śledzę szlak, który tym razem prowadzi na wyspy wschodnioazjatyckiego archipelagu, i nigdy przedtem nie byłem jeszcze na statku pierwszym po Bogu,<br>jednakże w dumę wkradał się niepokój: czy podołam, czy załoga uzna moje prawo do zwierzchnictwa, bo oprócz siebie samego nie mam nikogo po swojej stronie: spośród moich przyjaciół i Albin, i Felek znajdowali się daleko stąd - wszyscy byliśmy ruchomymi punktami na tym spiętrzeniu wód, gdzie ląd od lądu dzielą tysiące mil, a trzeba je przebyć samotnie, w tym skupieniu myśli, nie na tyle jednak spoistym i zwartym, by nie mogło w nie przeniknąć wspomnienie