całej Polonii, która patriotycznie deklamowała, ale nigdy na taki czyn się nie zdobyła. I oczywiście moje nieczyste sumienie kolaboranta dodawało mi energii. Motywy, którymi kierował się Simmons, dopiero później się odsłoniły. Może to prawda, że miał do komunizmu ciche ciągoty. Ale przede wszystkim chciał się pozbyć Colemana. Ten Amerykanin irlandzkiego pochodzenia upodobał sobie Polaków i czegoś tam uczył na wydziale, nie miał jednak dość przygotowania, żeby zostać pełnym profesorem. Simmons zupełnie logicznie rozumował, że zamiast niego mógłby mieć poważnego polskiego naukowca, który właśnie był bez posady. <br> Ministrem spraw zagranicznych był wtedy Zygmunt Modzelewski, stary komunista, przez szereg lat na emigracji we