wygłodzony donżuan natychmiast też tam jest. Bez zbędnej straty czasu, jak ten zgrzany z podniecenia gawron, zaczyna nadskakiwać, tokować. I tokuje tak cały dzień. A kręci się, a pomaga, manipuluje wózkami, znosi naczynia i wyrzuca śmiecie. Obserwuję, że w miarę upływu kuracji jest jakby coraz silniej umotywowany i z dziewuszkami poczyna sobie z dnia na dzień bardziej <orig>śmiele</>. Obłapuje je, podszczypuje, one tylko piszczą z uciechy. Dobrze, że chociaż żona obarczona dwójką dzieci nie ma jeszcze prawa do wizyt. Mając w domu na co dzień uprzykrzonego alkoholika, przykro by jej było zapewne zobaczyć uzdrowionego, czarującego personel donżuana. My kobiety, nie jesteśmy