jest mi gorąco. Przed chwilą tak rześkie, zdrowe i radosne, staje się obezwładniające i dokuczliwe. Ocieram pot z twarzy. Nic nie pomaga. "Nie należy nadużywać słońca" - przypominają mi się wskazania lekarza szkolnego z okresu przed końcem roku, okresu chrabąszczy, wycieczek za miasto i strachu, którego doznaje się jedynie w szkole pod koniec roku, strachu, który raz tylko z końca roku szkolnego przeniósł się na początek: w roku 1939.<br>Zwlokłem się ze schodków nikły, słaby i bezdomny.<br>"Trzeba uciec - myślę - trzeba czym prędzej uciec". Ba, ale jak tu uciekać, kiedy nie wiem, przed czym uciekać ani w co uciekać. Czyż sam fakt ucieczki