na tę linię, musi być bogata i zarazem odważna. Typowa matka Polka, czy narzeczona obierająca ziemniaki, na pewno nie zadzwoni. To ich podniecało. <br>I większość panów nie zdawała sobie sprawy, że jestem telefonistką, która w ten sposób zarabia na życie. I nie mieli pojęcia o tym, że nie wolno mi, pod żadnym pozorem, spotkać się z żadnym z nich. <br>Sądzili, że dzwonię z domu, że po prostu chciałam tą drogą poznać kogoś ciekawego. Liczyli na coś więcej niż rozmowa. To dawało nam poczucie bezpieczeństwa. W końcu nie byłam prostytutką, żeby się z nimi spotykać. Werbowano mnie do prywatnego telefonu zaufania. Ale jednocześnie stwarzało