Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
odbyt, fantazmując o mlecznych dorodnościach swej narzeczonej z Hamburga.
Hans pobladł.
- Jak widzę, panie docencie... to moje odtwarzanie tego "co na dole" razi wyobraźnię historyka. Czuję, że tego pan nie wykorzysta, ewokując losy strażników tysiącletniego cesarstwa, że się tak górnolotnie wyrażę.
A Hansowi prostokąt listu ojcowego zawirował przed oczami. Śniadanie podchodzi mu do ust. "Casanowa dziadowski, Zofii podróż obiecuje. Bawi go brutalność smolucha z garażu. On taki sam".
Polak udaje, że nie patrzy. "Zamyślił się belfer".
- Panie docencie, pan przyjdzie dziś na wieczorne nabożeństwo?
- Chyba tak, a pan?
- Ja... ja raczej nie, bo teraz idę na spektakl dla nastolatków. Odwalę doroczny
odbyt, fantazmując o mlecznych dorodnościach swej narzeczonej z Hamburga. <br>Hans pobladł. <br>- Jak widzę, panie docencie... to moje odtwarzanie tego "co na dole" razi wyobraźnię historyka. Czuję, że tego pan nie wykorzysta, ewokując losy strażników tysiącletniego cesarstwa, że się tak górnolotnie wyrażę. <br>A Hansowi prostokąt listu ojcowego zawirował przed oczami. Śniadanie podchodzi mu do ust. "Casanowa dziadowski, Zofii podróż obiecuje. Bawi go brutalność smolucha z garażu. On taki sam". <br>Polak udaje, że nie patrzy. "Zamyślił się belfer". <br>- Panie docencie, pan przyjdzie dziś na wieczorne nabożeństwo? <br>- Chyba tak, a pan? <br>- Ja... ja raczej nie, bo teraz idę na spektakl dla nastolatków. Odwalę doroczny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego