z całych sił. Wydobył ciało <br>z grzęzawiska i chwytając coraz dalej, wlókł swój <br>ogromny ciężar. Błoto ustąpiło, wyrwał z niego <br>nogi, czuł jego przesuwanie się, odpływanie do tyłu. <br>Pełzał coraz szybciej, na oślep, z twarzą zanurzoną <br>w topieli, łykając powietrze razem z błotem. Coraz <br>niecierpliwiej szukał przed sobą zbawczego uchwytu, podciągał <br>się, aż wreszcie kolana dotknęły twardego gruntu, <br>łokcie oparły się na suchej ziemi. Upadł i leżał <br>długo, bez żadnej myśli.<br><br>Ukląkł, kiedy błoto na jego ciele zmieniło się <br>już w czerwoną skorupę, która pod dotknięciem <br>kruszyła się i osypywała. Nadsłuchiwał. Dokoła <br>panował spokój większy niż w jakimkolwiek lesie <br>na starym