opadał, ten wzlatywał, to znów inny zaczynał się wzbijać, i gdy mogło<br>się wydawać, że to właśnie ten, znów inny się wyłaniał i nęcił, kusił,<br>a choć wszystkie puszyły się jak stado pawi podszczute do walki na<br>ogony, żaden nie był w stanie nad innymi zatriumfować. Toteż ojciec z<br>rezygnacją poddając się tym wszystkim smakom, zdawał się na matkę:<br> - To już sama wybierz. Najlepiej wybierzesz. Na pewno będzie<br>wszystkim smakowało.<br> - Ale mnie chodzi, co tobie.<br> - Mnie? - dziwił się. - Co tobie, to i mnie. Wiesz przecież.<br> Nie zadowalało to jednak matki, a nawet miała do niego pretensję, że<br>ją zbywa, szczególnie gdy chodziło