ogromem obudziła we mnie w pierwszej chwili niepokój, czy przypadkiem nie znajduję się w kosmosie, ale zaraz potem przypomniałam sobie, że w kosmosie powinno być ciemno, i natychmiast się uspokoiłam. Przestrzeń była pełna światła i po chwili udało mi się nawet odróżnić jej poszczególne elementy. Nade mną było bezgraniczne niebo, pode mną równie bezgraniczna woda, między nimi zaś dawał się zauważyć horyzont. Gdzie, u diabła, mogłam się znajdować razem z tym idiotycznym samolotem?<br>Powoli zaczęłam przychodzić do siebie tak fizycznie, jak umysłowo. Rozejrzałam się nieco przytomniej po wnętrzu i stwierdziłam, że na kanapie leży moje własne, rodzone palto, obok kanapy spoczywa kapelusz