od mojego, a jeszcze rósł i rósł, a mój malał<br>przy nim, kurczył się, jakby słońce tylko za nią zamierzało zachodzić,<br>a za mną wciąż stało na niebie. Aż się obejrzałem, czy może nie<br>rozdwoiło się na jej i moją połowę.<br> Zbliżaliśmy się do wału. Droga zaczęła się wznosić łagodnym podjazdem<br>dla koni i wozów, opadając taką samą łagodnością po drugiej stronie i<br>prowadząc niemal w prostej linii przez kępę do brzegu rzeki, gdzie<br>przybijał prom. Na wale zatrzymaliśmy się i matka rozglądając się po<br>rzece, powiedziała:<br> - Popatrz no, jest czy go nie ma.<br> - Stoi, o, tam.<br> - Ale przewoźnik czy jest