o kasie, o tym, że trzeba by przybastować, bo dzieci przecież kosztują. A potem nagle znajdowałem się w fantastycznej robocie, spotykałem wspaniałych ludzi, którzy za mnie zaczynali rachować pieniądze i przynosili je pełnymi garściami... Jeszcze miesiąc wstecz wysyłałem Gosię do Marty, by załatwiła od siostry jakąś pożyczkę, a za chwilę podjeżdżałem nowiutkim vanem pod ich mieszkanie i demonstrowałem dwójce ich synków, jak działają światła przeciwmgielne.<br>Rzeczywiście farciarz ze mnie. I to religijny. A taki farciarz to zawsze jednak argument przeciw Panu Bogu. Jestem pieprzonym faryzeuszem, bohaterem naiwnych psalmów. Pieśni, budzących zawsze mój intelektualny sprzeciw, które mówią, że facetowi przestrzegającemu prawa dobrze