Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
John Pawlak udaje zdziwienie. Wkłada dłoń do środka i
przesiewa tę ziemię przez palce.
- Chciał ty ziemię, żeb' ty mógł nią swój grób w Chicago posypać.
- Chciałem.
- To i masz ziemię - Kaźmierz wciska mu worek. - Dobra?
Jaśko podnosi oczy. Patrzą na siebie z bliska.
- Dobra, Kaźmierz - mówi uroczyście John i podnosi się z krzesła. -
Lepszej nie trzeba.
A wtedy Kaźmierz rozkłada szeroko ramiona i nie zważając na poduszkę
z Anią, obejmuje brata, krzycząc na całe gardło, jakby chciał całemu
światu obwieścić niebywałą nowinę:
- Jaśku! Bój się Boga, nareszcie jesteś. No to my już wszyscy sami
swoi
John Pawlak udaje zdziwienie. Wkłada dłoń do środka i<br>przesiewa tę ziemię przez palce.<br> - Chciał ty ziemię, &lt;orig&gt;żeb'&lt;/&gt; ty mógł nią swój grób w Chicago posypać.<br> - Chciałem.<br> - To i masz ziemię - Kaźmierz wciska mu worek. - Dobra?<br> Jaśko podnosi oczy. Patrzą na siebie z bliska.<br> - Dobra, Kaźmierz - mówi uroczyście John i podnosi się z krzesła. -<br>Lepszej nie trzeba.<br> A wtedy Kaźmierz rozkłada szeroko ramiona i nie zważając na poduszkę<br>z Anią, obejmuje brata, krzycząc na całe gardło, jakby chciał całemu<br>światu obwieścić niebywałą nowinę:<br> - Jaśku! Bój się Boga, nareszcie jesteś. No to my już wszyscy sami<br>swoi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego