tym względem wyjątkowa, i to nie tylko w XVI w., lecz w całej historii literatury polskiej.<br>Wszyscy wielcy twórcy mieli następców, o których można powiedzieć, że tworzą "szkołę" swego klasyka. Ale nikogo już potem nie naśladowano tak, jak Kochanowskiego. Mało powiedzieć: naśladowano! Kochanowski stał się powszechną własnością następców. Nie istniała podówczas świadomość prawa autorskiego i tym samym nie istniał plagiat. Tylko dlatego nie powiemy, że Kochanowskiego okradano. Czerpano przecież od niego pełnymi garściami: całe wyrażenia, zwroty, figury, zdania. Nieraz, choć rzadko, przytaczano kwitując zapożyczenia, najczęściej przepisywano milczkiem.<br>Niech nas ten obyczaj nie gorszy. Zjawisko jest szczególne i warte chwili uwagi z