z dala głowy, pochylające się, to podnoszące, i krwistą od<br>ognia bródkę mistrza Horacego. Potem ława odwróciła się w jego stronę,<br>robotnicy potłukli stągiewki i pokazali na niego palcem, śpiewając:<br> - Myśmy wiedzieli, śliczny panie Porfirionie, o pańskiej obecności...<br>aha, my wiemy o wszystkim.<br> Nagle wrzasnął pan Osiełek i czarne brwi podskoczyły mu do góry w<br>przestrachu: bo robotnicy jeszcze raz wskazali na niego palcem, po<br>czym, skłaniając ku sobie twarze w szklistym uśmiechu, odjęli sobie<br>nosy i schowali je do tekturowych pudełeczek.<br> Osiełek drgnął i rzucił się pędem ku wyjściu; gmatwał się po<br>korytarzach i salach, przewrócił się kilka razy, aż