przyczynę wszystkich swoich nieszczęść, ale póki żył, trzymał mnie w kupie, ściskał do krwi jak hiszpański but. Buntować się naprawdę zacząłem dopiero, kiedy umarł. <br>Postanowiłem zatem przede wszystkim unicestwić narzędzie tortur - zniszczyć skrzypce. Gdy nikogo nie było w domu, porządnie trzasnąłem nimi o podłogę. Gryf, czyli podstrunnica, pękł, złamał się podstawek. Rycząc, opowiedziałem potem matce, że ćwiczyłem przy otwartym oknie, położyłem skrzypce na chwilę na parapecie, bo zadzwonił listonosz, wiatr dmuchnął i zleciały z drugiego piętra. W niczym to jednak nie odmieniło mojej doli. Ojciec znalazł w Gdańsku zakład lutniczy, a ponieważ naprawa wlokła się i wlokła, pożyczyli mi ze szkoły