Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
administracji uznali, że na tym kończą się ich możliwości. Ograniczyli się do okazjonalnego wyrażania - najczęściej do dozorcy i sąsiadów - niezadowolenia, a nawet oburzenia z powodu opieszałości urzędników. Zwolennicy Dziada bronili go wówczas z podwójną gorliwością, mając na uwadze nie tyle jego dobro, co potrzebę przeciwstawienia się innym lokatorom o odmiennych poglądach.
Tymczasem minęła zima i problem w naturalny sposób sam się rozwiązał. Któregoś dnia, a było to na początku wiosny, Dziad po prostu opuścił swoją pralnię i zniknął, pozostawiając po sobie kupę butelek, cuchnących szmat, papierów i innych śmieci. Wszyscy - i zwolennicy, i przeciwnicy bezdomnego - odetchnęli. Dozorca nawet z własnej inicjatywy
administracji uznali, że na tym kończą się ich możliwości. Ograniczyli się do okazjonalnego wyrażania - najczęściej do dozorcy i sąsiadów - niezadowolenia, a nawet oburzenia z powodu opieszałości urzędników. Zwolennicy Dziada bronili go wówczas z podwójną gorliwością, mając na uwadze nie tyle jego dobro, co potrzebę przeciwstawienia się innym lokatorom o odmiennych poglądach.<br>Tymczasem minęła zima i problem w naturalny sposób sam się rozwiązał. Któregoś dnia, a było to na początku wiosny, Dziad po prostu opuścił swoją pralnię i zniknął, pozostawiając po sobie kupę butelek, cuchnących szmat, papierów i innych śmieci. Wszyscy - i zwolennicy, i przeciwnicy bezdomnego - odetchnęli. Dozorca nawet z własnej inicjatywy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego