Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
nocy ostatniej gra młyn daleki, którego kamienie uczyniono z gwiazd zagasłych.
- Jaka szkoda, że wszystko rozumiem. Jaka szkoda. Usypia powoli z zapachem lasu w ustach. Jest mu tak smutno i rzewnie, że aż dobrze. Nie dziwi się nawet, że w tę drogę bez końca odprowadza go ogromne i wydłużone przez pogłos ujadanie Panfila, psa podwórzowego państwa Linsrumów.

20. Wieźli Polka jak jakiego pana. Leżał sam jeden na wozie wymoszczonym grochowinami. Pod głowę wetknięto mu białe worki pachnące mąką. Koń szedł szparko, starał się, jak mógł, ciągnąc ciężką i niezgrabną, brzęczącą żelastwem furę pana Pluski. Obok kroczył woźnica, zagłębiwszy swą groźną twarz
nocy ostatniej gra młyn daleki, którego kamienie uczyniono z gwiazd zagasłych.<br>- Jaka szkoda, że wszystko rozumiem. Jaka szkoda. Usypia powoli z zapachem lasu w ustach. Jest mu tak smutno i rzewnie, że aż dobrze. Nie dziwi się nawet, że w tę drogę bez końca odprowadza go ogromne i wydłużone przez pogłos ujadanie Panfila, psa podwórzowego państwa Linsrumów.<br><br> 20. Wieźli Polka jak jakiego pana. Leżał sam jeden na wozie wymoszczonym grochowinami. Pod głowę wetknięto mu białe worki pachnące mąką. Koń szedł szparko, starał się, jak mógł, ciągnąc ciężką i niezgrabną, brzęczącą żelastwem furę pana Pluski. Obok kroczył woźnica, zagłębiwszy swą groźną twarz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego