zdał mi się pastiszem. Wrażenie niesłuszne, bo pokrewieństwo tego malarza ze światem tamtych witraży jest głębokie, wyrasta z pokrewnych wizji życia. Ale uderzyło mnie nagle - to nie paradoks - że blask koloru Dufy'ego jest bliższy witraży niż u Rouault. Dufy nigdy, jak Rouault, nie powtarzał witrażowej gamy, jego opowiadanie niewymuszone i pogodne nie ma wagi surowej rzeczywistości opowiadań religijnych na witrażach ani takiej logiki kompozycji witraży z Bourges, Reims, St. Rémy czy Walbourga. Czyż muszę dodawać, że wizja świata Dufy'ego jest powierzchowniejsza, bardziej naskórkowa, ale cóż, jeżeli wbrew temu podobieństwo efektów barwnych widzowi się narzuca.<br>Na małym witrażu Zesłania Ducha Świętego (Bourges