nie zatoczą.<br>Na twarzy czuje lekki dotyk,<br>jakby tam końska mucha siadła.<br>Ach! Bo to nie są zwykli ludzie,<br>ale wyzute z sił widziadła.<br>Już zbliża się upiorny koniec,<br>już nie ucieknie im, nie ujdzie -<br>i Szmaciak zaczął wyć tak strasznie,<br>że się z okolic zbiegli ludzie.<br><br>Zadzwonił ktoś po pogotowie.<br>Kto? Tego nikt się już nie dowie.<br>Wchodzą dwaj rośli pielęgniarze,<br>mają kamienne tępe twarze,<br>w zbędne nie wdają się gadanie,<br>biorą go w chwyt. Już jest w kaftanie.<br>Szmaciak odjechał na sygnale,<br>lecz na tym się nie kończy wcale,<br>bo następnego dnia powraca.<br>Czeka go ciężka, trudna praca.<br><br>Komitet