ulicę, w takiej dziurze, gdzie wszyscy znają? Jak?<br> Lewandowski nic nie odpowiedział. Odszedł do okna. Przez chwilę patrzył na chwiejące się lampy stacyjne, na pociemniały od deszczów betonowy płot "Anzelma", na biały dym lokomotywki, przesuwającej puste wagony przez bramę kopalni. Bronka ma rację, jak tu wyjść jutro na ulicę? I pojutrze? I za tydzień?<br> Może nie wyjdę... - odwrócił się nagle i spojrzał na córkę z żałosnym uśmiechem. - Wyniosą mnie...<br> Ej, dajże ojciec spokój z taką mową! - podeszła niespokojna i rozczulona nagle, pogłaskała starego po ramieniu. Obiad wystygnie, chyba ojciec zejdzie...<br> Nie głodnym, Broniu, nie będę. Jakbyś miała coś do<br> picia, herbaty