parobczaka z tartaku Combe, komisja poborowa przydzieliła do marynarki, gdy, strącony do czarnego, pływającego lochu, wgartywać zaczął łopatą w ziejącą paszczę pieca ciężkie grudy węgla, zgrubiałymi palcami badając pierwsze oparzeliny na nagim, muskularnym torsie. Cała dwudziestoletnia wiedza wywróciła koziołka i mocno osadzony, uporządkowany świat zakołysał się w jego głowie jak pokład pod nogami w czasie wściekłej chwiejby.<br>Z pomostu partii wszystko nagle stało się przejrzyste jak szkło i obejrzawszy się za siebie towarzysz Laval od razu zrozumiał niejedno. Stary Combe własnym samochodem zajeżdża raz na tydzień do tartaku sprawdzić, czy wszystko w porządku? A starego Frosta, co stracił wzrok, wymierzając milimetry