tarczy.<br><br>Czujna - płochliwa - gotowa do biegu;<br>O, zaraz skoczy i zbiegnie tu na dół,<br>Gdzie pod drzewami stoją długie stoły,<br>Na nich naczynia, książki, ręce kobiet<br>Złożone ufnie obok dłoni mężczyzn,<br>Lub zaplątane w grzywy starych zwierząt.<br><br>...Stała na wzgórzu - nad całym obszarem<br>Epoki - jedna. Nad doliną - światło.<br>Już tak pokorna a wciąż nie wierząca<br>W ścięcie warkoczy, w powieszenie luster,<br>W krzyżową mękę spustoszałych okien,<br>W myśli ostatnie, błędne rozstrzelanie.<br><br>I miał gong wybić. Ten radosny, który<br>Wzywa domowych w porze podwieczorku,<br>A oni idą, niosąc paproć z lasu,<br>Protezę z bitwy, zapach świec z kościoła;<br>I ona zbiegnie - i