Koral", stop!<br>Ósmego - o ósmej wieczorem. Na węgorza, zimne kurczaki i żytnią z lodu, stop. Jeremi.<br>Ósmego wieczorem staję na progu "Korala" już o siódmej czterdzieści.<br>Chcę uprzedzić swoich gości, przypomnieć barmance o zamówionej kolacji.<br>Bar jest czysty, choć bardzo skromnej kategorii.<br>Nic dziwnego, że nadprogramowe stuzłotówki wprawiają barmankę w pokorne osłupienie.<br>Siódma pięćdziesiąt dwie. W barze "Koral" prawie pusto.<br>Pod oknem przysiadła czteroosobowa rodzina: starsza pani około sześćdziesiątki, mężczyzna pod czterdziestkę, dwoje dzieci.<br>Jedzą domowe kanapki do barowej herbaty, czyli w sumie sześć złotych bez jednozłotowego napiwku.<br>Cała czwórka żuje w przygarbionym milczeniu, kwartet dziedzicznej brzydoty, wędrującej ze starszej pani