mieniąc się szarawarami wracały z pól do miasteczka Uzebeczki z koszami na głowach. Zgrabne, młode i wdzięczne. Szły kołysząc całą doliną, gajami, <orig>arykami</>, słońcem. Jakby życie z nich się poczęło i wszelkie tej ziemi piękności. I niespodzianie wydało mu się, że spogląda na świat bez głodu, nieszczęść i cierpienia, hokus-pokus Opatrzności, choć nigdy taki nie był i nie będzie.<br>Usłyszał ciche stąpnięcie. Jaśka wspięła się po drabinie na dach lepianki i przykucnęła przy nim. "Jak to dobrze, że mam taką młodą matkę - pomyślał. - Lubię na nią patrzeć, bo jest świeżutka jak jabłuszko. I oczy ma takie swoje, na przekór pogodne