Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
We dwóch zdjęli smętnie zwisającą stalową linkę z bębna przy kierownicy i zabrali się do splatania. Ale nie było to wcale łatwe. Palce grabiały na mrozie, stalowe druciki wiły się i skręcały cały nie chcąc trafiać we właściwe miejsca. Co chwila musieli przerywać robotę i zabijać ręce o ramiona. Po pół godzinie mieli dopiero spleciony mały kawałeczek i to niezbyt dokładnie. Do tego zaczęło się robić ciemno. Na dalekim brzegu zabłysły pierwsze światła.
- Nie da rady, trzeba iść do wsi - .powiedział Helmut. Zrzucili trzepocący żagiel i poszli w kierunku świateł. Szli szybko, żeby się rozgrzać. Zapukali do pierwszej z brzegu chaty
We dwóch zdjęli smętnie zwisającą stalową linkę z bębna przy kierownicy i zabrali się do splatania. Ale nie było to wcale łatwe. Palce grabiały na mrozie, stalowe druciki wiły się i skręcały &lt;page nr=341&gt; cały nie chcąc trafiać we właściwe miejsca. Co chwila musieli przerywać robotę i zabijać ręce o ramiona. Po pół godzinie mieli dopiero spleciony mały kawałeczek i to niezbyt dokładnie. Do tego zaczęło się robić ciemno. Na dalekim brzegu zabłysły pierwsze światła. <br>- Nie da rady, trzeba iść do wsi - .powiedział Helmut. Zrzucili trzepocący żagiel i poszli w kierunku świateł. Szli szybko, żeby się rozgrzać. Zapukali do pierwszej z brzegu chaty
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego